Czy szczeciński sąd daje się oszukiwać i doprowadza polską rodzinę do szaleństwa? Przez niezrównoważoną Polkę, która wzbudza strach w Holandii?

Sąd w Szczecinie chce w czwartek zabrać dom małżeństwu, które wciągnęła w fikcyjny dług Joanna Andruszkiewicz. To kobieta, która wzbudza strach w Rotterdamie gnębiąc tamtejszych Polaków, którzy zgłosili swoje obawy na tamtejszą policję.

Joanna Andruszkiewicz razem ze szczecińskim sądem doprowadziła do ciężkiej rozpaczy małżeństwo Beatę i Aleksandra Bialik.

- Mam firmę budowlaną. W 2007 roku ta pani przyszła do mnie, bym wykonał remont domku jej mamy na przedmieściach Rotterdamu wartego wówczas według wyceny kastralnej 160 tysięcy euro - opowiada Aleksander Bialik.

- Zapłaciła mi zaliczki 20 tysięcy euro. Robota została wykonana. Matka tej Joanny Andruszkiewicz Irena Śliwińska-Van Doorn sprzedała ten dom za 120 tysięcy euro. A teraz domaga się ode mnie zwrotu ponad 160 tysięcy euro bo rzekomo zrobiłem z niego ruinę. A sąd w Szczecinie, gdzie reprezentuje ją córka Joanna Andruszkiewicz jak radca prawny, uznaje ich fałszywe dowody! - alarmuje mężczyzna.

W trakcie wieloletniego sporu, które wykańcza nerwowo małżeństwo Bialik oboje zdecydowali o rozdzielności małżeńskiej. Ale Joanna Andruszkiewicz niepoprzestała na roszczeniach wobec Alesandra związanymi z rzekomymi wadami wykonania remontu. Teraz chce przejąć dom Beaty Bialik, który ta otrzymała od swoich rodziców.

- Sąd w Szczecinie już podjął decyzję o zabezpieczeniu hipoteki tego mojego domu na rzecz tego rzekomego długu. Myśmy się odwołali i teraz w czwartek, 4 lutego 2016 sąd nagle zdecydował, że będzie tę sprawę rozpatrywał w trybie pilnym. I że nasz adwokat nie jest nawet potrzebny tutaj. Obawiamy się, że jest jakiś układ pomiędzy tą szaloną kobietą a sądem - alarmuje portal Patriot24.net Beata Bialik.

Redaktor Naczelny Patriot24.net pojechał w tej sprawie do Rotterdamu. Postanowił sprawę zbadać na miejscu. Spór sądowy polega na tym, że Joanna Andruszkiewicz przekonuje Sąd w Szczecinie, że remontowany przez Aleksandra Balika dom pod Rotterdamem został doprowadzony do ruiny, że się zawala i koszt doprowadzenia do stanu używalności to blisko 160 tysięcy euro.

Ale rzeczywistość jest inna.

- Dom, który prezentujmy na zdjęciach jest w bardzo dobrym stanie. Nic się tutaj nie zawala a wręcz jest jednym z najbardziej atrakcyjnych obiektów na przedmieściach Rotterdamu - wyjaśnia Robert Rewiński, redaktor naczelny Patriot24.net

- To dom w okolicach zatoki, wśród zieleni, w lini szeregowej zabudowy. Normalnie funkcjonujący z punktu widzenia technicznego, a wewnątrz prowadzone są normalne prace remontowe. Widać, że będzie tu przyjemne i luksusowe wnętrze - przekazuje redaktor naczelny Patriot24.net.

Robert Rewiński dotarł też do osób, które znają Joannę Andruszkiewicz i znają historię związaną z remontem domu i roszczeniami wobec Aleksandra Bialika. Oni boją się mówić o tej Polce, bo jest ona tu znana jako "nieobliczalna osoba, która gnębi tych, których poznaje". Twierdzą, że może być też niebezpieczna dla samej siebie.

- Pracowałam z nią i szef zaczął mieć z nią problemy. Kiedy zdecydował się ją zwolnić zagroziła, że za chwile zacznie walić się głową w ścianę i zgłosi na policję, że szef próbował ją pobić. Na szczęście szef przeczuwając, że jest to osoba nieobliczalna, nagrał tą rozmowę i to ona zgłosił sprawę na policję - opowiada nasza informatorka.

Skarży się na nią też inna kobieta od której Joanna Andruszkiewicz wyłudziła pieniądze.

- Byłam w ciąży, zaoferowała mi pomoc w dotarciu do szpitala i przeprowadzenia porodu. Stwierdziła, że mi pomoże zrobić zakupy związane z pojawieniem się dziecka i wesprze mnie w tych trudnych chwilach. Byłam pod wrażeniem dobroci tej kobiety. Ale kiedy tuż po porodzie zarządała ode mnie 1000 euro zwrotu kosztów to się przeraziłam - opowiada.

Kolejna osoba opowiada, że chciała przejąć firmę, w której pracowała. Chodząc po klientach zaczęła opowiadać, że to ona jest właścicielką firmy, a prawowita właścicielka to jedynie figurantka.

- Znam te sprawę ze Szczecina. Ona postanowiła wykończyć tego polskiego budowlańca. Widziała, że ma dobre auto i ma pieniądze. By wykończyć go finansowo, specjalnie tu w Rotterdamie zrobiła sobie studia prawnicze w filii polskiej uczelni tutaj w Holandii w trybie zaocznym. By nabyć uprawnienia radcy prawnego i móc występować przed sądem w Polsce - opowiada nasz informator.

- Ona sobie upatrzyła dom żony tego budowlańca. Wiem, że latała z Rotterdamu do Szczecina samolotem, by z ukrycia obserwować ten dom i to co się tam dzieje - przekazuje nasz informator.

Wszyscy zgodnie powtarzają, że uznawana jako wiarygodna przez szczeciński sąd radca prawny Joanna Andruszkiewicz to osoba, która ma problemy emocjonalne i psychiczne. Jej były mąż pytany o bezpośrednie ataki z użyciem siły, nie zaprzecza.

Polacy twierdzą też, że leczyła się w Polsce psychiatrycznie w jednym z zakładów. Pytany o to jej były mąż odpowiada: "A skąd mam to wiedzieć? Nie wiem"

Do Joanny Andruszkiewicz nie udało się nam dodzwonić. Nie odpowiedziała również na SMS-a z prośbą o kontakt.

Jak to się więc stało, że sąd w Szczecinie uznaje argumenty tak kontrowersyjnej osoby?

Okazuje się, że w 2011 roku czyli 3 lata po sprzedaniu za kwotę 120 tysięcy euro domu, Joanna Andruszkiewicz przekonała Sąd w Szczecinie by wysłał do Rotterdamu biegłego sądowego i sporządził opinię na temat stanu technicznego budynku.  Tłumaczyła sądowi okręgowemu a potem apelacyjnemu w Szczecinie, że w wyniku remontu dom stracił zupełnie na wartości!  Więc należy się jej 160 tysięcy euro tej właśnie utraty!

Sąd Okręgowy w Szczecinie pod przewodnictwem Urszuli Chmielewskiej wysłał w 2011 roku biegłego sądowego Andrzeja Murawskiego do Holandii by sporządził opinię z tego co dzieje się w budynku 4 lata po opuszczeniu go przez ekipę Aleksandra Bialika. Biegły tam pojechał i uznał, że dom to ruina. I straty wycenił na 157 tysięcy euro!

Czy Sąd w Szczecinie dał się wmanewrować w serię argumentów, które nie pokrywają się z rzeczywistością? Czy uznaje fakty, które nie mają miejsca? Czy stał się pośrednikiem przez który kontrowersyjna Joanna Andruszkiewicz wyłudza fikcyjny dług od doprowadzonego do skraju rozpaczy małżeństwa?

Te pytania kierujemy do rzecznika prasowego Sądu Apelacyjnego w Szczecinie. A jednocześnie do Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, by przyjrzał się działalności szczecińskiego wymiaru sprawiedliwości.
Czy szczeciński sąd daje się oszukiwać i doprowadza polską rodzinę do szaleństwa? Przez niezrównoważoną Polkę, która wzbudza strach w Holandii?

O sprawie będziemy informować na biężąco również poprzez naszego FACEBOOKA