Czy prokurator w Polsce może obywatela nie przesłuchać ani w charakterze świadka, ani jako podejrzanego i postawić mu bez jego wiedzy zarzuty? I nie dając mu szansy odniesienia się do nich, skierować go na ławą oskarżonych? Choć dwóch bezpośrednich, niezaeżnych świadków zdarzenia zaprzeczyło, by doszło do przestępstwa?
Właśnie te kwestie miał rozstrzygnięć wczoraj Sąd Rejonowy w Legnicy. Bo zwróciła się o to pracodawczyni z Kłodzka Bożena Zalewska domagając się ścigania za taki sposób pracy prokurator Małgorzaty Sałacką, prywatnie żonę prokuratora Rejonowego w Kłodzku Jana Sałackiego.
Chodzi o możliwe przekroczenie uprawnień i niedopełnienia obowiązków..
- Policjanci, którzy twierdzą że ich obraziłam kiedy przyjechałam pod bank płacić podatki, nie poinformowali o tym rzekomym przestępstwie oficera dyżurnego. Nie zakuli mnie w kajdanki i nie zawieźli na komendę - przekazuje Bożena Zalewska
- Natomiast bezpośredni świadek, który policjantów wezwał pod bank widząc jak rzekomo źle zaparkowałam oświadczył, że w postępowaniu przygotowawczym, że ja policjantów nie obraziłam. Tak samo zeznał strażnik miejski Arkadiusz Nowak, którego obecność w radiowozie podczas tej interwencji policjanci ukryli przed panią prokurator - dodaje Bożena Zalewska
Mimo tych dwóch niezależnych od pracodawczyni świadków zaprzeczających popełnieniu przestępstwa, Bożena Zalewska, na wniosek prokurator Małgorzaty Sałacki zasidała na ławia oskarżonych, i pomiomo niewiarygodnych zeznań policjantów (tak uznał w uzasadnieniu pierwszego, uniwewinniającego kobietę procesu sędzia Mirosław Irzycki) w ponownym (już bez przesłuchania policjantó) została już skazana na 120 godzin robót publicznych.
Kiedy je od pracowała w Miejskim Ośrodku Sportowym, złożyła wniosek do prokuratury o ściganie prokurator Małgorzaty Sałackiej. Za niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień.
- Wiedząc, że policjanci nie powiadomili oficera dyżurnego ani nie zakuli mnie w kajdany, nie przesłuchała mnie w postępowaniu przygotowawczym ani jako świadka, ani jako podejrzanej ani nie wezwała mnie by postawić zarzuty. I nie dała mi szansy odniesienia się do nich. To złamanie wszelkich standardów pracy prokuratora w Polsce - przekazuje Bożena Zalewska.
- Bo w ten sposób to każdego obywatela można nagle posadzić na ławie oskarżonych. Nawet, jeśli świadkowie zaprzeczają, że doszło do przestępstwa. I doprowadzić do skazania poprzez znajomych sędziów. Bo wszystcy sędziowie z Sądu Rejonowego w Kłodzku oraz wszyscy sędziowie Sądu Okręgowego w Świdnicy okazali się dobrymi znajomymi pani prokurator - przekazuję pracodawczyni.
Fakt tych znajomości potwierdził w wywiadzie dla naszej stacji telewizyjnej Sędzia Wizytator Sądu Okręgowego w Świdnicy. Film i artykuł znajdziesz pod linkiem:
- I właśnie ze względu na tę znajomość prywatną, wszyscy sędziowie z Kłodzka i ze Świdnicy wyłączyli się orzekania o słuszności bądź niesłuszności umorzenia tej sprawy przeciwko pani prokurator prowadzoną przez Prokuraturę Rejonową w Ząbkowicach Śląskich. Dlatego sprawę miał wczoraj rozpoznawać Sąd Rejonowy w Legnicy, jako niezależny - dodaje Bożena Zalewska.
Już dwa lata temu tenże sąd rozpatrywał pierwsze zażalenie, uznając racje Bożeny Zalewskiej. Bo wtedy ząbkowicka prokuratora nie dostrzegła żadnych uchybień w działaniach prokurator Małgorzaty Sałackiej.
Wówczas rozprawa w Legnicy była jawna. A sędzia dostrzegł niedopełnienie procedur, bo prokurator Danuta Hołubowicz z Ząbkowic Śląskich nawet nie przesłuchała na okoliczność zgłoszonych możliwych przestępstw Bożeny Zalewskiej!
O tamtej rozprawie i konsekwencjach możesz przeczytać pod linkiem:
Jednak wczoraj Sąd Rejonowy w Legnicy chciał wprowadzić cenzurę mediów podczas rozpatrywania drugiego już zażalenia na umorzenie tej sprawy.
Nasz redaktor o godz 12:40 został zablokowany przy wejściu do sądu. Pomimo, że miał maseczkę a badanie laserowym termometrem nie wykazało gorączki. Chwilę później w części, gdzie miała odbyć się rozprawa, zrobiło się ciemno bo nastąpiła awaria prądu!
- Nie może pan wejść, bo niedopełnił pan obowiązku złożenia co najmniej dobę przed rozprawą wniosku o uczestnictwo w procesie - poinformowała prezes Sądu Rejonowego w Legnicy Edyta Zaczkowska, która osobiście zeszła na dół by razem z pracownikiem ochrony nie dopuścić redaktora do uczestnictwa w rozprawie.
- Sędzia, który będzie rozpoznawał tę sprawę nie zgodził się na pana obecność na sali - przekazywała Prezes Sądu na korytarzu przy wejściu, w obecności ochroniarza.
- Ale zdodnie w prawem sędzia formalnie musi na sali rozpraw rozpoznać mój wniosek o uczestnictwo. A dopiero potem podjąć decyzję. Czy kierowany przez panią Sąd łamie artykuł 54 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, która jasno mówi że "cenzura prewencyjna jest w Polsce zakazana"? - pytał nasz redaktor
W konsekwencji tego argumentu Prezes Sądu zarekomendowała, by rozłożyć wniosek o możliwość uczestniczenia w rozprawie. Na biurze podawczym został podstęplowany o godz. 13:14 i o godzinie 13:30 nasz redaktor wszedł na salę, by już formalnie złożyć ustnie wniosek o uczestnictwo w sprawie.
Ale sędzia Michał Antczak nawet wówczas próbował złamać kodeks postępowania karnego. Zapisz wideo z kolejnej próby złamania procedury Kodeksu możesz zobaczyć na video, które dołączamy do niniejszego tekstu.
Ostatecznie sędzia Michał Antczak, już zachowując wszelkie procedury i po zaprotokołowaniu wniosku redaktora, podjął decyzję o utajnieniu jej. Pomimo silnych argumentów o społecznie niezwykle ważną sprawę, jaką jest osądzenie sposobu pracy prokuratora w wolnej Rzeczpospolitej Polskiej.
Obawiając się problemów technicznych związanych z brakiem prądu, Bożena Zalewska złożyła wniosek o odroczenie rozprawy do czasu przywrócenia normalnej pracy systemu energetycznego Sądu. Kiedy wyszła na korytarz, by sędzia ten wniosek mógł rozpatrzeć, nagle prąd wrócił!
- Ale ja złożyłam kolejny wniosek o odroczenie tej rozprawy, by umożliwić dziennikarzowi złożenie formalnego wniosku zgodnego z wymogami koronawirusa, na dobę przed rozprawą. By mógł uczestniczyć w tym procesie tak jak dwa lata temu, bo ja nie mam nic do ukrycia. I ostatecznie cieszę się że sędzia uwzględnił mój wniosek i odroczył rozprawę do 7 sierpnia 2020 do godziny 14:30 - przekazuje Bożena Zalewska
Mając na uwadze praworządność Rzeczypospolitej Polskiej, poszanowanie wolności obywateli oraz prewencję, by nigdy nie doszło już w Polsce do stalinowskich metod określanych zdanem "dajcie mi obywatela a paragraf się znajdzie", zwracamy się do Prokuratora Generalnego Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, o wyznaczenie ministerialnego obserwatora dla tej rozprawy.
Zwracamy się też do niezależnych obserwatorów praw człowieka i monitorowania wolności w Polsce również o udział w tej rozprawie. By pod pretekstem ochrony przed koronawirusem nie usankcjonować w Polsce bezkarnego działania prokuratorów
- Nie ukrywam, że po siedmiu latach tej sprawy obawiam się o swoje życie - przekazuje Bożena Zalewska
- 31 października 2019 r. roku czołowo wjechał we mnie w Kłodzku nagle starszy, pijany mężczyzna. Dwa dni później zginął przechodząc przez przejście dla pieszych. A kiedy w Internecie pojawił się obraźliwy wpis, że to ja byłam pijana i ktoś posądził mnie o częstą jazdę po pijanemu, choć ja w ogóle nie piję,, Prokuratura Rejonowa w Świdnicy sprawę umorzyła. Popomimo elektronicznych, precyzyjnych wskazań, nie była w stanie wydobyć od T-Mobile informacji, kto dokonał tego przestępczego wobec mnie wpisu. A zażalenie które złożyłam w kwietniu, dopiero po interwencji redaktora Patriot24.net zostało w poniedziałek odnalezione w prokuraturze i przesłane do Sądu Rejonowego w Świdnicy celem rozpatrzenia zażalenia - dodaje Bożena Zalewska.
O tym wypadku i skandalu pomówienia przeczytasz pod linkiem:
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?