[VIDEO] To nie Halloween ale rzeczywisty, codzienny horror niepełnosprawnego chłopca. Elektryczny wózek od miesięcy ukrywany jest przed nim na plebanii, na terenie gminy Trzeszczany. Wójt Stanisław Czarnota do przebudowy łazienki chłopca nie dołożył grosza
14-letni Dawid Radelczuk nigdy nie był ani nad morzem ani w górach. Od dziecka ma zwyrodnieniem nóg i porusza się jedynie na ręcznym wózku inwalidzkim. Bo wózek elektryczny jest przed nim ukrywany!
Dawid mieszka wraz z mamą, tatą i bratem bardzo skromnie, w wymagającym gruntownego remontu domu we wsi Mołodiatycze, w gminie Trzeszczany, niedaleko granicy z Ukrainą w Województwie Lubelskim.
Dotarliśmy tam wczoraj w związku z serią reportaży jaki realizujemy na terenie Diecezji Zamojskiej. Weryfikujemy informacje o skandalicznych nadużyciach, o których informują zatroskani o przyszłość kościoła w Polsce wierni tej Diecezji.
Dowiedzieliśmy się miedzy innymi, że za pieniądze uzyskane ze zbiórek publicznych, charytatywnych oraz dofinansowania z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) został zakupiony używany wózek elektryczny, właśnie dla Dawida Ratajczyka. Jest on marzeniem chłopca, który codziennie przemierza wraz z mamą prawie 2 km w drodze do szkoły,
Chłopiec nie jest w stanie sam się tam dostać. Mimo że ma silne ręce bo droga jest za daleka.
Dlatego do szkoły codziennie jego wózek inwalidzki pcha jego mama, wraz z bratem. Droga nie jest płaska, wózek pchają pod górę, co zarejestrowaliśmy wczoraj naszą kamerą podczas wizyty u tej biednej rodziny.
Po południu mama znowu musi iść do szkoły 2 km, by chłopca przywieźć z powrotem. Dawida nie podwozi na lekcje ani autobus PKS ani żaden gminny bus, który w innych miejscowościach dowozi niepełnosprawnych na lekcję i z powrotem
- Kiedy pada deszcz, jest zima i śnieg to Dawid w ogóle nie chodzi do szkoły. Siedzi cały dzień w w domu i przyjeżdżają do niego nauczyciele - tłumaczy jego mama Wioletta Radelczyk.
Życie chłopca mógłby ułatwić życie inwalidzki wózek elektryczny. Mógłby też odciążyć jego spracowaną mamę. Bo asfaltowa droga biegnąca od domu do szkoły umożliwiałaby samodzielne poruszanie się tego niepełnosprawnego chłopca. Pod warunkiem, że miałby do dyspozycji taki wózek.
- Wózek dla mnie jest. Tylko przetrzymuje go ksiądz proboszcz na parafii. Nie wiem dlaczego nie chce mi przekazać - powiedział nam wczoraj Dawid Radelczuk.
Do pokoju, w którym spędza całe dnie na łóżku przed telewizorem i książkami, przylega łazienka. Jest ona świeżo odremontowana i przystosowana do jego potrzeb jako dziecka niepełnosprawnego. Jest więc szeroki przejazd, siedzisko pod prysznicem, uchwyty, umywalka przystosowana do niepełnosprawnych. Całość wyposażona w nowoczesną armaturę i estetyczne płytki.
- Gmina się nie dołożyła do tego w ogóle. Wójt Stanisław Czarnota nigdy tu u nas nie był. Kierowniczka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej też nigdy. Przychodzą tylko pracownicy ostatnio przyniosły talony na żywność - przekazuje Wioletta Radelczuk mama chłopca.
Byliśmy wczoraj wieczorem na terenie parafii Trzeszczany by pytać o ukryty tam wózek. Na plebanii zastaliśmy księdza kanonika. Emerytowany duchowny oświadczył, że to nie nasza sprawa. Bo co nas to obchodzi?
- Przecież to jest chłopiec niepełnosprawny - tłumaczyliśmy.
- Są tysiące dzieci niepełnosprawnych i co z tego? Sprawą zajmuje się ksiądz proboszcz a nie ja - odparł kanonik.
O sprawę pytaliśmy też kościelnego, który był na terenie. On też przekazał, że sprawa wózka to problem księdza proboszcza Marka Barszczowskiego.
O sprawę niepełnosporawnego Dawida pytaliśmy dziś też wójta gminy Trzeszczany Stanisława Czarnotę. Nie zaprzeczył, że gmina nie dołożyła się w ogóle do remontu łazienki chłopca. Przekazał, że to są obowiązki Powiatu a nie jego. Zapewnił, że gmina wykonuje jednak wszelkie swoje obowiązki na rzecz tego dziecka.
Przekazał, że już dziś rano rozmawiał z księdzem proboszczem na temat wózka dla Dawida. Przekazał, że ksiądz proboszcz już do niego zatelefonował w tej sprawie.
- To nieprawda, że problem trwa od kwietnia. Wózek rzeczywiście tam jest, jest awaria elektroniczna i zrobimy wszystko by jak najszybciej ją usunąć - obiecał wójt
W środę po południu ksiądz proboszcz Marek Barszczowski zapewnił, że postara się jak najszybciej zakończyć naprawę panelu sterownia oraz kierunkowskazów. Obiecał, że do 20 listopada 2018 rokiu Dawid Redelczuk wózek elektryczny otrzyma.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?