[VIDEO] TOGI BEZ SUMIEŃ: Czy łódzki adwokat Bronisław Muszyński namawia swoją klientkę-olimpijkę do lekceważenia prawa ustanowionego przez sąd? Czy wspiera byłą lekkoatletkę w nielegalnym ukrywaniu 6-latka?
Adwokat Bronisław Muszyński od października 2019 zarabia pieniądze na lekceważeniu postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie. Czy jego klientka Anna Guzowska - polska olimpijka z Aten 2004 - nielegalnie ukrywa dziecko przed ojcem, mając za nic polskie prawo?
- Każdy adwokat ma obowiązek przestrzegania prawa i pouczenia swojego klienta, by dostosował się do ustanowionego przez sąd obowiązku prawnego. Na tym bowiem polega etyka adwokacka - przekazuje Robert Rewiński, Redaktor Naczelny Patriot24.net i Telewizja.Patriot24.net
- Tymczasem Bronisław Muszyński, znany łódzki adwokat, ma za nic etykę i praworządność Sądu Okręgowego w Warszawie. Zarabia brudne pieniądze na ukrywaniu 6-letniego Stasia przed ojcem, wiedząc, że za matką-olimpijką i jej obecnym partnerem, również lekkoatletą, stoją agresja i siła fizyczna - dodaje nasz Redaktor Naczelny.
W piątek 22 maja 2020 r. obserwowaliśmy w Krakowie, jak ojciec dziecka, Bartłomiej Guzowski, mając w ręku prawomocne i wykonalne postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie, po raz kolejny nie może zobaczyć się z synkiem i wziąć go na weekendowe widzenie.
- Nie widziałem dziecka od października ubiegłego roku. Za każdym razem, co dwa tygodnie, kiedy przyjeżdżam, dziecka nie ma. Mieszkanie na ul. Drukarskiej w Krakowie jest zamknięte. A do matki nie można się dodzwonić - przekazuje Bartłomiej Guzowski.
Mężczyzna obawia się samodzielnie wejść na górę klatki schodowej, by nie zostać zrzuconym ze schodów. Bo wielokrotnie otrzymał już groźby od obecnego konkubenta matki. Całość zgłoszona jest na policję i obecnie tylko z funkcjonariuszami mężczyzna udaje się pod drzwi mieszkania na ostatnim piętrze.
Niestety, w piątek mieszkanie było zamknięte. Otwarty balkon wskazywał jednak, że domownicy mogą być w środku.
Do matki nie udało nam się dodzwonić, bo telefony ma wyłączone. Natomiast jej adwokat, Bronisław Muszyński, do tematu podszedł z ogromnym lekceważeniem. Jak gdyby nie chodziło o dramat dziecka, tylko worek kartofli.
Podczas rozmowy o dramacie dziecka, zamiast skupić się w sposób merytoryczny na stronie prawnej i etycznej, zaczął stosować prymitywne sztuczki z zakresu prostego szkolenia z wywierania wpływu na ludzi. Zapis tej rozmowy dostępny jest na filmie dołączonym do niniejszego tekstu oraz na Telewizja.Patriot24.net
Kiedy dodzwonił się do niego ojciec dziecka, odmówił mu współpracy. Kompletnie nie potrafił zrozumieć, na czym polega ból stęsknionego rodzica, bezsilnego wobec istniejącej sytuacji!
- Po co adwokat Bronisław Muszyński bierze pieniądze za prowadzenie spraw dzieci? Jeśli nie rozumie, co to są emocje małego dziecka, jego rozdarcie pomiędzy rodzicami, tęsknota za ojcem i trauma na całe życie, to niech się weźmie za sprawy z zakresu sporów o UFO. Tam jego błyskotliwość, poczucie humoru i dywagacje kosmiczne, z pewnością znajdą uznanie - dodaje nasz Redaktor Naczelny.
To następny przykład lekceważenia przez kolejnego adwokata postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie, dotyczącego dziecka.
O wcześniejszym dramacie Pawła Pileckiego i jego córeczki można przeczytać pod linkiem:
Niniejszy tekst wysyłamy do Prezes Sądu Okręgowego w Warszawie. Zapytamy też o to, czy wprowadzi restrykcje wobec rodziców zupełnie nie reagujących na ustanawiane przez ten Sąd prawo?
W związku z zaistniałym dramatem, Bartłomiej Guzowski kieruje wniosek o silne ograniczenie władzy rodzicielskiej matce. Bo matka nie zrealizowała określonego przez sąd obowiązku umożliwienia widzeń również w czasie świąt, ferii zimowych i wszystko wskazuje na to, że na miesiąc zasądzonych wakacji dziecka też ojcu nie da.
Mężczyzna chce przejąć sądownie Staśka na wychowanie do swojego domu pod Warszawą.
- Jestem gwarantem przestrzegania postanowień sądów w Polsce. I kiedy dziecko trafi do mnie, będę ściśle przestrzegał praw matki, określonych przez Sąd Okręgowy w Warszawie, dotyczących widzeń - zapowiada.
Wszelkie nowe informacje na ten temat będziemy przekazywać na bieżąco, również poprzez naszego Facebooka i naszą stację Telewizja.Patriot24.net
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?