[VIDEO] - Uciekajcie z dziećmi z Niemiec w przypadku rozstań z partnerem-Niemcem! - apeluje polska matka. Sąd w Langenfeld pozostawił jej dziecko z nienawistnym ojcem-Niemcem a ją odizolował!
Niemiecki sędzia Breuers pozostał głuchy na wszelkie argumenty związane z dobrem 10-latka. Poztanowił, że ma pozostać z ojcem-porywaczem i ma być odizolowany od polskiej matki!
O tym koszmarze piszemy od kilku tygodni a wszystkie teksty znajdziesz pod linkiem:
Sędzia Breuers w Sądzie w niemieckim Langenfeld miał pod koniec sierpnia 2018 r. zdecydować o przywróceniu praworządności na podstawie notarialnego porozumienia się pomiędzy rodzicami 10-latka. Ponieważ ojciec wniósł o rozwód, bo związał się przez internet z młodszą kobietą z Filipin, oboje rodzice wypracowali przez ostatni rok porozumienie wychowawcze. I podpisali jej u niemieckiego notariusza.
W tym porozumieniu czytamy, że chłopiec z mamą ma wrócić do Polski, bo jest to dla niego najlepsze rozwiązanie. To porozumienie w całości podpisał niemiecki ojciec dziecka - obecnie nienawistny porywacz chłopca.
A dodatkowo kłamczuch i psychiczny sadysta. Bo po powrocie z Wysp Kanaryjskich 5 sierpnia 2018 r. okłamał dziecko, że zamiast do domu pojadą do wujka do Amsterdamu. A zamiast dalszych wakacji w Holandii, chłopiec trafił do zamkniętego pensjonatu w Niemczech gdzie pod nadzorem Jugendamt był przetrzymywany bez wychodzenia na zewnątrz.
W świetle tych notarialnie potwierdzonych niemieckim prawem faktów chłopiec powinien był wrócić z powrotem do matki. Sędzia Breuers widział na sali sądowej szaleństwo ojca. który wydzierał się i krzykiem próbował zawładnąć sędem.
I ostatecznie sędzie Breuers ugiął się przed ojcem-szaleńcem!
- Sędzia Breuers zdecydował, że syn ma pozostać z ojcem. Dał się zmanipulować i orzekł to, o co ojcu chodziło. Czyli dał sie nabrać na korzystne dla ojca stwierdzenia wypowiadane przez dziecko w sytuacji odizolowania od matki - przekazuje Klaudia, matka 10-latka.
Przypomnijmy, że ojciec dziecka dokonał uprowadzenia w momencie, kiedy Klaudia spełniała ostatnie elementy notarialnej ugody z nim. Złożyła wymówienie w koncernie farmaceutycznym w Niemczech, w którym przez kilkanaście lat pracowała. Sprzedała dom, wywiozła do Polski meble i musiała już opuścić tę posesję. Bo nowi właściciele mieli się właśnie wprowadzić.
O tym wszystkim mówi nam w wywiadzie telewizyjnym, który zrealizowaliśmy w opuszczanym przez nią domu w Langenfeld. I zamieszczamy wraz z niniejszym tekstem
Wskazuje na swoje koszmarne położenie, brak możliwości walki o dziecko na terenie Langenfeld czyli niemal pod granicą holenderską. Bez pracy, której się pozbyła i możliwości pozostania w celu skutecznej walki o dziecko.
To właśnie świadomie wykorzystał nienawistny ojciec. Zdając sobie sprawę, że z notarialnym porozumieniem w ręku Klaudia znajdzie się w tak niekorzystnym dla niej położeniu,
- Dlatego przestrzegam wszystkie Polki które mają mężów Niemców. Pamiętajcie, że niemieckie umowy notarialne z nimi nie mają żadnego znaczenia. To bezsensowne wydawanie pieniędzy - tłumaczy.
- To, co w Polsce jest gwarantem praworządności, w Niemczech jest dla sądu kawałkiem nic nie znaczącego papieru. Za który przecież trzeba zapłacić setki albo tysiące euro - dodaje,
- Dlatego jeżeli macie problem z mężem Niemcem, którego nie da się już polubownie załagodzić, natychmiast zabierajcie swoje dzieci uciekajcie do Polski! - apeluje Klaudia.
- Nie liczcie na żadną sprawiedliwość na terenie Niemiec. Bo jej w Niemczech nie ma - mówi w wywiadzie dla Telewizja.Patriot24.net
- Nie bądźcie naiwne zabierajcie dzieci uciekajcie z Niemiec. Bo to jest jedyny sposób, by utrzymać dzieci przy sobie i utrzymać normalność ich wychowania tak jak to się dzieje w polskich rodzinach - dodaje
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?