[AUDIO]Fałszywa „biegła sądowa” Agnieszka Juszczyk-Mirek szkoli bezprawnie rzekomych, kolejnych „biegłych sądowych” współpracując z prokuratorem! Czy to dlatego Prokuratura Rejonowa w Kutnie uznała jej opinię za wiarygodną, aresztując na 14 mies. 68-latka?
Co łączy Prokuraturę Rejonową w Kutnie z prywatną firmą Agnieszki Juszczyk-Mirek we Wrocławiu, która działa niczym słynny „Konsul”? Czy Prokurator Rejonowy w Kutnie Przemysław Kaczmarek zainicjuje ściganie oszustki za wystawianie niezgodnych z prawdą dokumentów?
O aresztowaniu na podstawie opinii fałszywej „biegłej sądowej” w czerwcu ub. roku 67-letniego wówczas mężczyzny napisaliśmy wczoraj w artykule:
Przypomnijmy, że omotała ona prokuraturę i sądy okręgu łódzkiego niczym słynny wrocławski fałszywy „konsul Austrii” w 1969 r. Bo on również produkował fałszywe dokumenty, pieczątki i zarabiał na głupocie urzędników.
W tym przypadku fałszywej „biegłej sądowej” Agnieszce Juszczyk-Mirek nabrać się dała na jej rzekome kompetencje
Prokuratura Rejonowa w Kutnie. Udostępniła jej tajemnice śledztwa i bardzo wrażliwe dane medyczne. A następnie przyjęła za wiarygodną jej „opinię”, skonstruowała akt i razem z sądami z Kutna i Łodzi uwięziła rok temu 67-latka.
Tymczasem aktualnie wykonane na zlecenie Sądu Rejonowego w Kutnie badania, przeprowadzone przez czterech biegłych psychiatrów sądowych, zaprzeczyły wymysłom „biegłej-szachrajki”!
W ramach rzetelności dziennikarskiej chcieliśmy wczoraj porozmawiać z fałszywą "biegłą", Agnieszką Juszczyk Mirek, o szczegółach jej działalności. Dodzwoniliśmy się do jej firmy o nazwie Dolnośląskie Centrum Psychoterapii sp. z o.o., tam uzyskaliśmy numer telefonu.
Zadzwoniliśmy, odebrał mężczyzna i najpierw stwierdził, że „to pomyłka”. Potem przyznał, że jest w firmie odpowiedzialny za kontakt z mediami i że to on będzie rozmawiał, a nie pani Agnieszka.
W trakcie rozmowy, którą w formie AUDIO dołączamy do niniejszego tekstu oświadczył, że nazywa się Piotr Mirek i że jest mężem Agnieszki.
Ale dalsza część tej rozmowy to głównie piski, krzyki i paniczne zachowanie Piotra Mirek. Wykrzykiwał, że niszczymy mu dziecko i próbował nami manipulować, byśmy nie nagłaśniali tematu.
Jego zachowanie było tak skrajne, że musieliśmy zapytać o jego aktualne badania.
Kiedy się nieco uspokoił, oświadczył, że to „sąd w Kutnie albo prokuratura, bo nie wie dokładnie” zwróciła się do jego żony po opinie w sprawie w trybie „ad hoc”. Ale 67-latka ona w ogóle nie badała.
Natomiast w trakcie rozmowy on, jako mąż, zaczął przekazywać nam szczegóły związane z tym tajnym badaniem. W nagraniu musieliśmy te informacje przykryć neutralnym dźwiękiem.
Jak to się dzieje, że rzekoma „biegła sądowa” dzieli się tajnymi informacjami z Prokuratury Rejonowej w Kutnie i Sądu w Kutnie ze swoim mężem? A on je rozpowszechnia?
Okazuje się, że Piotr Mirek to nie tylko mąż fałszywej biegłej sądowej, ale też „Dyrektor d/s Szkoleń Dolnośląskiego Centrum Psychoterapii sp. z o.o.”
Dotarliśmy do jednego z dokumentów, które razem z żoną wystawia i podpisuje. To „Świadectwo ukończenia Studium Psychologii Sądowej”. Agnieszka Juszczyk-Mirek podpisała się tutaj jako „Biegła Sądowa” (choć Ministerstwo Sprawiedliwości zaprzeczyło, by nią była), a jej mąż jako „Dyrektor”. A pomiędzy nimi widnieje podpis Prokurator Prokuratury Rejonowej mgr Ireny Wilczyńskiej.
Dokument powołuje się na Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej „Dziennik Ustaw nr 0”!!!
Przypomnijmy, że o sprawie fałszywej biegłej pierwszy napisał portal wpolityce.pl. Dziennikarz Marek Pyza ustalił, że ta rzekoma placówka edukacyjna nie spełnia żadnych wymogów. Ani tych w nieistniejącym „Dzienniku Ustaw nr Zero”, ani też określonych prawdziwymi przepisami obowiązującymi na terenie Rzeczpospolitej Polskiej!
„MEiN zainteresowało sprawą śledczych. W dalszej części odpowiedzi z resortu czytamy:
W związku z prowadzoną działalnością Dolnośląskiego Centrum Psychoterapii sp. z o.o., Ministerstwo Edukacji i Nauki pismem z 05 kwietnia 2023 r. złożyło do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstw z art. 286 kk (oszustwo) i art. 271 § 1 kk (poświadczenie nieprawdy) przez osoby działające z ramienia Dolnośląskiego Centrum Psychoterapii sp. z o.o. z siedzibą we Wrocławiu.
Po pięciu tygodniach ministerstwo zostało poinformowane, że sprawa została przekazana do Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. Tam wszczęto śledztwo” - podaje portal wpolityce.pl.
Czy ze swojej strony Prokurator Rejonowy w Kutnie Przemysław Kaczmarek sprawdzi, dlaczego podległa mu Prokurator Beata Dalecka-Wieczorkowska, zamiast do prawdziwych biegły sądowych wpisanych na listę Sądu Okręgowego w Łodzi, zwróciła się do oszustki z Wrocławia, płacąc za jej niezgodną z prawdą „opinię” publicznymi pieniędzmi? I czy ona również korzystała ze znajomości z prokuratorami współpracującymi z tą prywatną firmą, która za przeszkolenie jednego naiwnego studenta pobiera kilka tysięcy złotych?
Czy Prokurator Rejonowy w Kutnie również zainicjuje działania prokuratorskie w zakresie poświadczania nieprawdy w dokumentach dostarczonych do tejże prokuratury przez Agnieszkę Juszczyk-Mirek?
Czekamy na odpowiedź, bo pytanie w tym zakresie zadaliśmy wczoraj prokuratorowi pisemnie, przekazując je do wiadomości Prokurator Okręgowej w Łodzi, Marii Szcześniak – Bauer, która nadzoruje pracę tejże prokuratury.
Przypomnijmy, że w czwartek 24 sierpnia 2023 r. Sąd Apelacyjny w Łodzi będzie rozpoznawał wniosek o uchylenie aresztu wobec schorowanego 68-latka, przebywającego od 14 miesięcy za kratami na podstawie opinii fałszywej „biegłej sądowej” Agnieszki Juszczyk-Mirek.
O działaniach sądów przy tej sprawie napiszemy jutro.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?