[VIDEO] Sąd Apelacyjny w Katowicach zdecydował wczoraj o wznowieniu, umorzonego skandalicznie, procesu o wyłudzenie 1,36 mln z od Bogdana Kaczmarczyka. Argumenty Rutkowskiego okazały się zasadne!
Sąd Apelacyjny w Katowicach uznał wczoraj racje Bogdana Kaczmarczyka, jego adwokata i prokuratora. Zdecydował, że umorzony skandalicznie po 10 minutach przez Sąd Okręgowy w Katowicach proces, ma się odbyć. Bo 1,36 mln zł nie ma i obiecanych 11 aut marki BMW też!
Bogdan Kaczmarczyk zgłosił się kilka miesięcy temu do Krzysztofa Rutkowskiego po pomoc w nagłośnieniu tej sprawy.
Jej istotę nakreślił na wczorajszej rozprawie adwokat Bogdana Kaczmarczyka, Jurij Szewczuk.
- To jak w filmie gangsterskim. Pieniądze pana Bogdana wypłaca ze spółki z o.o. jeden z oskarżonych i przekazuje drugiemu. A ten rzekomo przekazuje trzeciemu mężczyźnie w reklamówce, który po sześciu miesiącach umiera - tłumaczył sędziemu Aleksandrowi Sikorze.
Sprawa toczyła się wczoraj przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach bo zarówno pełnomocnik pana Bogdana jaki prokurator zaskarżyli skandaliczne umorzenie tej sprawy, do którego doszło 22 grudnia 2021 przed Sądem Okręgowym w Katowicach.
Po ledwie 10 min pierwszego posiedzenia organizacyjnego Sąd Okręgowy stwierdził, że akt oskarżenia skierowany to przez prokuraturę łącznie z szerokim materiałem dowodowy, jest nieistotny! I sprawę dwóch oskarżonych umorzył! Nie badając nawet dogłębnie, co stało się z trzecim, który rzekomo 1,36 mln zł dostał w reklamówce i umarł.
Bogdan Kaczmarczyk zgłosił się w połowie ubiegłego roku do Krzysztofa Rutkowskiego z prośbą o nagłośnienie tej sprawy, która pierwotnie również i przez prokuraturę została umorzona.
Wówczas, po konfrontacji do której doszło pomiędzy Bogdanem Kaczmarczykiem i dwoma mężczyznami w Komendzie Miejskiej Policji w Katowicach, prokuratura skierowała akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Katowicach.
Na wczorajszej sprawie prokurator utrzymywał, że dowody są tak mocne że konieczne jest przeprowadzenie pełnego procesu karnego przed Sądem Okręgowym w Katowicach. Dodatkowo wskazywał, że w obecnym stanie rzeczy Bogdan Kaczmarczyk jest pozbawiony dostępu do sądu jako pokrzywdzony!
Adwokaci obu mężczyzn domagali się utrzymania umorzenia w mocy. Twierdzili, że to „sprawa cywilna i dotyczy kwestii pożyczki a nie przestępstwa kryminalnego”.
Ale sędzia Aleksander Sikora dostrzegł niesprawiedliwość decyzji Sądu Okręgowego w Katowicach. I uznał racje prokuratora, adwokata Julia Szewczuka czyli te wszystkie argumenty o których alarmował Krzysztof Rutkowski.
- Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do takiego rozstrzygnięcia. Bardzo dziękuję sądowi za sprawiedliwe orzeczenie, Krzysztofowi Rutkowskiemu za pomoc i waszej redakcji za nagłośnienie mojej sprawy - powiedział po jej zakończeniu Bogdan Kaczmarczyk przed kamerą Telewizja.Patriot24.net
Wczorajsze postanowienie oznacza, że sprawa wraca do Sądu Okręgowego w Katowicach. I przez najbliższe miesiące albo lata będzie się toczyć proces karny, który ma odpowiedzieć co się stało z kwotą 1,36 mln zł? I dlaczego obiecane 11 sztuk samochodów BMW, które miały być kupione za te pieniądze, nigdy nie trafiły do Bogdana Kaczmarczyka?
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?